wtorek, 1 marca 2011

Prolog

Jestem tu. Potwornie się boję i cały czas mam zamknięte oczy. Ktoś trzyma mnie za rękę. Doskonale wiem gdzie jestem oraz kto ściska moją dłoń. Wznieśliśmy się w powietrze. Uścisk lekko rozluźnił się, a ja bardzo powoli uniosłam powieki. Rozejrzałam się wkoło i zamrugałam kilka razy oczami. Właśnie znajduje się w samolocie. Nigdy nie miałam lęku wysokości, ale z dziwnego powodu lot samolotem to dla mnie okropieństwo.
Lecę wraz z matką do rodzinnej miejscowości. Urodziłam się w San Diego, wyjechałam stamtąd mając pół roku. Mój ojciec zmarł kilka miesięcy po moim narodzeniu. Właśnie dlatego opuściłam San Diego. Moja mama długo nie mogła pozbierać się po śmierci taty. Wychowywały mnie głównie opiekunki i koleżanki mamy.
Teraz wracam tam. Po szesnastu latach. Nie pamiętam nic z tego miejsca. Jest mi zupełnie obce. Boję się. Z reguły jestem otwarta ale tu są zupełnie obcy ludzie. Zmieniam szkołę, przyjaciół, domu i nie wiadomo co jeszcze. To wszystko mnie przeraża.